Mówi się, że świat jest mały. Ale kiedy w grę wchodzi wyjazd najbliższej przyjaciółki ta "małość" staje się o wiele większa. Tak czasem bywa, że za szczęściem trzeba gonić i trochę mu pomóc. Więc to co, że smutno że źle ale myśl, że tam ma być lepiej jakoś podnosi na duchu. Pamiętam jak się dowiedziałam, że m. wylatuje. Pierwsza myśl? "cholera, znowu stracę kumpele", ale po jakimś czasie doszło do mnie że przecież "jak to, ja stracę kumpele? chyba całkowicie zgłupiałaś". Mam nadzieję, że mimo tych prawie 1600km będziemy w stanie osiągnąć nasz główny cel i kilka tych mniejszych:) będzie mi na pewno brakować wspólnych środowych posiedzeń, filmów, śpiewów i wygłupów. Na szczęście jest ryanair, wizzair - którzy, jak kiedyś m. pisała, bez nas by zbankrutowali!! jest facebook, a kto go nie ma podobno nie istnieje :) jest grupa turystek! jest skajpaj! i pewnie mogłabym tak wymieniać bez końca. a jak mnie już nie będzie stać na bilet wizzairowski czy ten drugi, bo przez przypadek mnie wyrzucą z pracy, oszczędności się skończą to pojadę na borówki i będę dziobać dziobać a potem wsiądę na wiełasipied i przybędę, jak ten przybysz z obcej planety :) [teraz to mnie poniosła wyobraźnia delikatnie]
Takie małe osobiste przemyślenie
a.
p.s. ale tego primarka to nie podaruje! tak blisko kurcze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz