22.09.2013

Tradycja musi być. O naszej kolejnej podróży do ukochanych Włoch


 Jakieś ruiny w Bolonii, przy których zrobiłyśmy sobie jeden z kilku przystanków na pogawędkę i małe co nie co..
 Dobrze nam już znane stazione centrale w Bolonii

 Ukochany widok z okna i balkonu naszego pokoju na Via Cingoli
 Gdzie oni są? Trudno uwierzyć, ale w południe przy temperaturze 30 stopni na plaży nie było nikogo oprócz nas i starszego Włocha w stylu alvaro bądź armando
 Były truskawki, to teraz czas na zielone kulki. Na tle wody prezentują się jeszcze bardziej smakowicie
Passetto 
 Numana - okoliczna malownicza miejscowość (podobno słynie z krystalicznie czystej wody. w sumie da się to zauważyć; dosyć głęboko już na samym brzegu)


 O ile mnie pamięć nie myli w oddali góra Conero. Można ją również podziwiać z plaży w Portonovo (niestety w tym roku nie udało nam się tam dojechać, a jednego dnia miałyśmy aż 3 podejścia do wyprawy w tamtym kierunku)
 Prawie jak u nas w Trzęsaczu
 Numana zachwyca również kolorowymi malunkami budynków
 Ziółka, których jak można się domyśleć używają w ogromnych ilościach
 Symbioza w przyrodzie istnieć musi. Tak było również w naszym przypadku. Zimny soczek dla ochłody w trakcie wojaży bolidem po drogach regionu

 Nie ma miejsca, gdzie byśmy nie weszły.


Najlepsze lody pod słońcem. "w innych budkach tak mi nie smakują jak na naszej ulicy" stwierdziła pewnego wieczoru M.



Było spaghetti, tiramisu, lody, wino. Był spacer po Bolonii, jazda pociągiem. Była Ancona, Numana, Osimo. Nie mogło zabraknąć centrów handlowych. Była szalona jazda bolidem. Było słońce.
Był też Rzym, o którym wkrótce.

/A.