11.08.2011

Trochę zimy w środku lata











„Między 11 a 14 marca 1888 roku wschodnie wybrzeże USA nawiedzone zostało przez niespotykane uderzenie srogiej zimy. Od pogranicza z Kanadą przez Boston, Nowy Jork aż po Waszyngton zginęło 400 osób, zniszczeniu uległo 200 statków, a zaspy śnieżne osiągnęły wysokość 15 metrów. Najpierw rozpoczęły się intensywne opady deszczu przy gwałtownym obniżaniu się temperatury. Kiedy zanotowano zero deszcz natychmiast zmienił się w śnieg i to w prawdziwe śnieżyce przy bardzo silnych podmuchach, lodowatego, północnego wiatru wiejącego z prędkością 80 km/h. Nowy Jork i Boston zostały pozbawione prądu i łączności oraz zasypane śniegiem na wysokość 1 metra. Doszło do gigantycznych pożarów wywołanych spięciami z instalacjach elektrycznych. Atak zimy nazwano "Wielkim, Białym Huraganem". Kilka dni wcześniej śnieżyce i wichury szalały również na amerykańskich Wielkich Równinach. Tam w wyniku niepogody w szkolnym internacie zginęło 235 dzieci. Temperatura w zaledwie kilka godzin spadła z plus 20 stopni do aż minus 30 stopni. Potężne śnieżyce połączone z wichurami nazywane są w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie mianem blizzardu.”

W 2010 roku NYC znowu sparaliżowało. Przez metropolie przeszła ogromna burza śnieżna. Pozamykane były lotniska, wszystkie miejsca w hotelach były zajęte przez zziębniętych pasażerów, którzy na swój lot czekali nawet 3 doby. Wiele pojazdów pozostało porzuconych w tym miejscu, w których akurat się znajdowały podczas burzy śnieżnej. Podobno ubiegłoroczna burza śnieżna była jedną z najpotężniejszych w historii Nowego Jorku.

A.