Nie wiem dlaczego, ale w tym roku kompletnie nie czuję świąt wielkiej nocy. Może to efekt tego, że za oknem jakby zimowo, a może tego że znów jestem starsza. Jak się było dzieckiem wszystkie tego typu dni były przeze mnie inaczej obchodzone. Szykowałam koszyk, biegłam do kościoła poświęcić to co w nim miałam. I cieszyłam się przy tym niesamowicie. A teraz? siedzę sobie w dresie i rozmyślam. W sumie to każdy przeżywa to na swój sposób "tam w środku".
Mimo wszystko - życzę Wam zdrowych, spokojnych świąt. Mokrego dyngusa i obyście się nie pochorowali ! :)
/a.